A miało być tak pięknie... jednak nikt nie mówił, że będzie łatwo. Po sześciu latach w życie Coltona i Rylee wkrada się ogromne szczęście, ale także pojawia się cień strachu i upokorzenia.
Tytuł: Aced
Aced jest inne, bo i bohaterowie się zmienili. Inaczej podchodzą to pewnych spraw, są dojrzalsi i pewni siebie nawzajem. Jednak komuś bardzo zależy, żeby ich twierdza zachwiała się w posadach i runęła z hukiem.
Nie mogę zbyt dużo zdradzić, bo to w sumie piątka książka o losach Coltona i Rylee. Cios jaki spada na tych dwoje, jest na tyle silny by przyćmić szczęście, które ich spotkało.
Nie chce wam nic za spojlerować, więc po prostu napisze wam moje odczucia. Tą część czytam najdłużej, ale nie dlatego, że jest nudna. Jest najpoważniejsza i porusza bardzo ciężkie tematy. Bo kiedy wydaje nam się, że nas nie może "to" spotkać, los ma inne plany. Nagle okazuje się, że spełnienie marzeń jest niewystarczające a codzienność z kolorowej i żywej, robi się szara i przytłacza nas swym ciężarem.
Tym razem to Rylee musi się zmierzyć ze swoimi emocjami, nad którymi kompletnie nie panuje. Jest to o tyle cięższe, że nie walczy tylko dla siebie. Jest kilka istot, które jej potrzebują i wyczekują jej powrotu.
Wracając do pracy Ry, o której wam pisałam w recenzji pierwszych trzech tomów, to tu, jest moim zdaniem ukoronowanie całego wysiłku, jaki włożyli opiekunowie w wychowanie chłopców. A dokładniej chodzi mi o to co powiedzieli na nagranym filmiku - jak przeczytacie to zrozumiecie :) W każdym razie ja się wzruszyłam.
Cudownie było przyglądać się przemianie jaką przeszli i towarzyszyć im w tak wielu radosnych momentach i przeżywać te dramatyczne. To ostatnia książka, w której Colton Donovan i Rylee Thomas są głównymi bohaterami, ale nie ostatnia, w której ich spotkamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz