Jeśli miałabym opisać PRYNCYPIUM w trzech słowach, były by to: cudowna, zaskakująca, genialna. A dlaczego? Cudownie napisana, jej się nie czyta, przez nią się płynie. Zaskakujący i innowacyjny wątek fantasy, od którego nie można się oderwać. Genialnie skonstruowana fabuła sprawia, że niecierpliwimy się i chcemy ciągle wiedzieć co dalej.
Świat nie wygląda do końca tak jak się nam wydaje. Nasze imiona nie są tylko naszą nazwą, ale w ogromnym stopniu definicją naszego jestestwa. Są między nami ludzie obdarzeni specyficznym darem. Dźwigają oni na swoich barkach ogromną odpowiedzialność, za którą ponoszą dodatkowe koszty. Jakby tego było mało, muszą przestrzegać Pryncypium, a za jego złamanie wyznaczone są okrutne kary.
Zoltan do tej pory nie miał większych problemów. Jego arogancki i surowy sposób bycia oraz bezduszne podejście do pracowników, nie przysparzało mu przyjaciół, ale pomagało trzymać swoje imperium w ryzach. Wszystko miał pod kontrolą. Życie, firmę i dar. Gdy ten ostatni troszkę się wymykał, dyscypliną cofał go na właściwe tory.
Aniela próbowała łączyć studia z pracą dorywczą. Tęskniła za domem na wsi i wręcz nie znosiła wielkiego miasta w którym przyszło jej mieszkać. Ostatkiem sił godziła wszystkie obowiązki, zagłuszając trawiące ją wyrzuty sumienia. Walczyła o zdobycie wymarzonego zawodu i powrót do domu.
Aż pewnego dnia ...
Ona - piegowata, zadziorna i
piekielnie inteligentna, leje miód na jego serce jednocześnie wzniecając
ogień, który spala go od środka.
On - porywczy, arogancki i diabelnie
przystojny, posiada wyjątkowy dar, który staje się jego przekleństwem a
żar, który go trawi jest coraz cięższy do opanowania
Co z tego wyniknie? Musicie koniecznie to przeczytać. Ja zakochałam się od pierwszej strony. Prolog mnie zaintrygował. Pierwszy rozdział odsłonił odrobinę przeszłości. Drugi wciągną, po trzecim się nie mogłam oderwać a ostatni wypluł mnie i zmusił bym błagała o więcej. Przeczytałam PRYNCYPIUM za jednym, sześciogodzinnym posiedzeniem (do czwartej rano).
Mam tylko jeden zarzut do tej książki, nie ma kontynuacji. Chodź wydaje mi się, że kilka ostatnich zdań zostawia drogę otwartą do kolejnych tomów, bo ja chce więcej tego świata!
Jestem zakochana w sposobie pisania Melissy Darwood. Czekam na kolejne dwie jej książki (Larista, Luonto), które już do mnie jadą.
Jeśli macie wątpliwości, znajdźcie chwilkę, wybierzcie się do księgarni i przeczytajcie TYLKO 33 strony ;) Bo resztę, zapewne doczytacie w domu :)
Nie słyszałam wcześbiej o tej książce, ale teraz po prostu MUSZĘ ją przeczytać! Po Twojej recenzji nie mogę się doczekać lektury ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Koniecznie daj znać co sądzisz jak przeczytasz :) Ja jestem zakochana w tej pozycji a niedługo na blogu będzie recenzja o jej najnowszej książce :)
Usuń